Instytut Realizacji Siebie

Antoni Przechrzta – Uzdrowiciel | Nauczyciel +48 607 387 737

Czy możliwa jest integracja medycyny konwencjonalnej i komplementarnej? (Nieznany Świat nr 6/2002)

Czy możliwa jest integracja medycyny konwencjonalnej i komplementarnej?

Antoni Przechrzta rozmawia z inicjatorami programu medycyny integralnej Akademii Medycznej w Londynie: z Dr Shaunem Perkissem oraz z Shirley Wan.

Nieznany Świat nr 6/2002




Czy możliwa jest integracja medycyny konwencjonalnej i komplementarnej?

Antoni Przechrzta rozmawia z inicjatorami programu medycyny integralnej Akademii Medycznej w Londynie
z Dr Shaunem Perkissem oraz z Shirley Wan.

Dr Shaun Perkiss jest chirurgiem, konsultantem w Royal London Hospital, równocześnie profesorem Akademii Medycznej. Postanowiłem porozmawiać z nimi odnośnie niezwykłego programu, który prowadzi wraz ze swoją partnerką Shirley Wan oraz ich przemyśleń na temat inegracji świata medycyny konwencjonalnej i komplementarnej.

Shaun jest człowiekiem bardzo nowoczesnym, bezpośrednim, radosnym i troskliwym. Czuje się w nim duszę małego chłopca, który wszystkim chciałby pomagać. Równocześnie w rozmowie czuje się zintegrowaną osobowość i profesjonalizm. Jakkolwiek spotykam go na uczelni, w czasie moich wykładów, tak tym razem zostałem zaproszony do jego domu. Jego partnerka to Shirley, która oprócz hipnoterapii, w której jest specjalistką, ma głęboką świadomość możliwości, jakie medycyna wschodu może nieść do oficjalnej służby zdrowia. To pewnie nie przez przypadek Shirley pracowała nad osobami, które często bardzo poturbowane lądowały na dachu budynku szpitala, przywiezione helikopterami. Stosowała ona techniki hipnoterapeutyczne, aby uspokoić pacjentów, aby mogli spokojnie poddać się koniecznym operacjom ratującym ich życie. A później Shaun zobaczył, ze to co robi Shirley może pomóc setkom pacjentów, z którymi on nie może sobie poradzić. Tak się zaczęła wielka miłość, małżeństwo medycyny konwencjonalnej i komplementarnej, którego to związku i ja stałem się udziałem.

Systemowi medycyny klasycznej zajęło około 300 lat, aby przyjąć w obieg witaminę C i docenić jej niepodważalne dobroczynne właściwości. W międzyczasie wielu lekarzy i naukowców zostało skreślonych z list praktyków, usuniętych z klinik. Dzisiaj mamy duży ruch ludzi, którzy opowiadają się za naturalnymi i nie agresywnymi metodami leczenia. Istnieje cały obszar terapii, począwszy od oczyszczania organizmu, poprzez medycynę energetyczną: uzdrawianie, bioterapia, akupunktura i wiele innych, gdzie słyszy się o rezultatach, jednak często ich dobroczynny skutek jest nie do przyjęcia przez oficjalną służbę zdrowia.

Czy w sytuacji zawiedzenia się lekarzami musimy im przeciwstawiać naturoterapię? A może moglibyśmy pracować razem? Do dzisiaj zostało zrobione wiele badań naukowych udowadniających, że istnieje powiązanie pomiędzy naszym systemem duchowości, umysłu i poziomem energetycznym a zdrowiem – można chociażby wspomnieć takie nazwiska jak dr Deepak Chopra, dr Herbert Benson czy dr Hulda Clark, (do dziś jest atakowana przez FBI za to, że jej metoda leczenia nowotworów jest skuteczna, ale jest zagrożeniem dla firm farmaceutycznych). Z pewnością oni byliby w stanie zasypać nas badaniami klinicznymi udowadniającymi skuteczność naturalnych terapii.

Zapytałem dr Shauna Perkissa czy w Wielkiej Brytanii podobnie jak w Polsce istnieją czasem zaciekłe antagonizmy pomiędzy medycyną klasyczną i niekonwencjonalną.

„Jeszcze do niedawna nie było mowy o efektywnych działaniach wspólnych.”– mówi dr Perkiss. „Istniała ukryta ściana, po jednej stronie lekarze, a po drugiej medycyna komplementarna. Zza tej ściany nie można było niczego dostrzec. Myślę, że stosunki się zmieniają. Dzieje się to jednak powoli. Ściana nadal pozostaje, ale nie jest ona już tak wysoka. Medycyna komplementarna jest już bardzo popularna, widoczna na ulicach: sklepy z naturalna żywnością, zioła chińskie, gabinety terapeutów, artykuły w prasie – wszystko to ma wpływ na przedostawanie się tej dziedziny do tradycyjnej medycyny. W dziedzinach typowo bazujących na anatomii większość lekarzy byłaby nadal przeciwko medycynie komplementarnej, nie dostrzegając jej pozytywnego wpływu. Jednakże w takich dziedzinach jak medycyna paliatywna, geriatria, reumatologia, choroby przewlekłe, HIV lekarze byliby bardziej otwarci na medycynę komplementarną niż np. chirurdzy.”

Antoni: Ja osobiście widziałbym dużą rolę np. dla uzdrawiania na sali operacyjnej: nie tyko dla pacjenta, ale i dla chirurga.Jeżeli chirurg skorzystałby z aktu uzdrawiania: przed operacją byłby bardziej zrelaksowany i skupiony, jego funkcje intelektualne i manualne byłyby lepiej skoordynowane,co wpłynęłoby na pozytywny jej rezultat, po operacji byłby to dobry sposób na odstresowanie i regenerowanie sił, szczególnie układu nerwowego, emocji, psychiki, po często wielkim wysiłku.
Jeżeli chodzi o pacjenta to akt uzdrawiania obniżyłby jego poziom stresu i strachu, trauma operacji miałaby mniejszy wpływ na jego układ nerwowy, rany goiłyby się szybciej i polepszałoby się jego ogólne samopoczucie.

Shaun: Z pewnością. Chociaż nie mam doświadczenia z uzdrawianiem w chirurgii stosowałem hipnoterapię i aromaterapię przed i po operacji. Rezultaty były bardzo zadawalające.

Antoni: Czy opłacałoby się szpitalom włączyć medycynę komplementarną do tradycyjnej?

Shaun: Myślę, że tak, ale aby tak się stało, byłoby bardzo rozsądne zorganizować badania kliniczne w tym kierunku – chociaż zapewne byłyby one trudne do zrealizowania.

Antoni: Czy mogłyby one wydarzyć się wewnątrz systemu medycyny konwencjonalnej? Czy firmy farmaceutyczne pozwoliłyby na to?

Shaun: Takie badania mogą być trudne do zorganizowania, gdyż przede wszystkim potrzebne są pieniądze, a instytucje wspomagające badania nie mają jeszcze widocznych profesjonalnych wskaźników wewnątrz oficjalnej służby zdrowia świadczących o tym, że dziedziny te mogą być pożyteczne. Niezbyt wiele w tym kierunku od strony naukowej zostało zrobione, bądź niewiele jest rozpropagowane. Firmy farmaceutyczne wspierają szczególnie te badania, którymi same są zainteresowane, ale od czegoś trzeba zacząć.

Antoni: Przed paru laty przeprowadzono w Australii i Wielkiej Brytanii badania medyczne metody oddechowej prof. Butienkova pozwalającej na bardzo szybkie i skuteczne leczenie astmy bez użycia sprayów sterydowych. Wyniki były wręcz rewelacyjne, lecz ta wiadomość nie odbiła się echem wśród lekarzy. Czy istnieje jakiś bojkot tego co nie farmaceutyczne?

Shaun: Nie znam tych eksperymentów, chociaż wydają się bardzo fascynujące. Moim zdaniem jeżeli kontrolowane badania kliniczne przeprowadzone na szeroką skalę, bądź badania naukowe udowodnią, że jakaś technika medycyny komplementarnej wpływa znacząco na proces leczenia pacjenta, to nie widzę powodów by nie mogła być wprowadzona do systemu opieki zdrowotnej.

Antoni: Chciałbym również poznać stanowisko Shirley Wan jako praktyka medycyny komplementarnej. Co można byłoby zrobić, żeby utorować sobie drogę do pracy w Państwowej Służbie Zdrowia (NHS)?

Shirley: Wielu praktyków deklaruje, że jest w stanie pomóc w każdej chorobiei z pewnością w jakimś stopniu jest to prawda, ale potrzebne byłyby rezultaty w jednej bardzo specjalistycznej dziedzinie. Terapeuci powinni prowadzić bardzo dokładne dokumentacje ich własnej pracy z wyleczonymi przypadkami potwierdzonymi badaniami lekarskimi. Gdyby na przykład jeden terapeuta przedstawiłby 10 przypadków z tym samym schorzeniem, opisał procedurę i efekty, to nawet jeżeli nie wszystkie rezultaty byłyby w stu procentach satysfakcjonujące, i tak nawiązanie współpracy z lekarzami byłoby łatwiejsze.

Namawiam terapeutów do specjalizacji w pewnych dziedzinach, przestrzegania kodeksu postępowania, zrzeszania się w profesjonalne organizacje.

Wiele osób praktykujących aromaterapię, uzdrawianie czy hipnozę nie ma kontaktu z lekarzem medycyny, z którym mogliby przedyskutować rezultaty i stwierdzić efekty, wypowiedzieć się na temat niepowodzeń. W szpitalach lekarze są zorganizowani, mają szefów oddziałów i ordynatorów, którzy nadzorują, przyglądają się rezultatom, komentują, doradzają. Często w medycynie komplementarnej nie wiadomo co kto robi, jakie ma efekty. Każdy ma swój własny styl, swoje sekrety. Ponieważ wszyscy walczą o pacjentów, o to aby być rozpoznanym, docenionym, nie ma płaszczyzny do wymiany doświadczeń. Terapeuci nie chcą kierować niektórych pacjentów do innych bardziej skutecznych praktyków w danym specjalistycznym schorzeniu. Często są oni podzieleni – nie działają jako grupa, środowisko: jak więc mogą wejść do instytucji medycznych jeżeli te od wieków są zorganizowane, mają swoje placówki, fundusze, stosowne regulacje prawne?

Mało jest takich terapeutów, którzy tak jak ty chcieliby współpracować z lekarzami, konsultować się z nimi. Wielu nie wiedziałoby nawet gdzie zacząć. Większość w Anglii i myślę, że na całym świecie praktykuje gdzieś w jakichś centrach niekonwencjonalnych. Nie podlegają oni żadnej weryfikacji, nie muszą stosować się do żadnych regulaminów i stąd ta niemoc. Trzeba dążyć do tego, aby pracować razem z lekarzami, aby nawiązywać i eksploatować takie kontakty.

Medycyna komplementarna musi stawać się częścią profesji medycznej, a nie może działać jako alternatywa. Tylko wtedy może ona mieć fundusze na badania oraz profesjonalne miejsce w służbie zdrowia.

Jeżeli terapeuci chcą pracować z lekarzami, to muszą zaobserwować jakie procedury, prawa i wymagania stosuje się do służby zdrowia i tak muszą pokierować swoimi organizacjami profesjonalnymi, aby były one kompatybilne z organizacją medycyny konwencjonalnej – z całym establishmentem funkcjonującym przez setki lat.

Wielu niekonwencjonalnych terapeutów nie ma przygotowania ani dedykacji akademickiej, aby pisać prace naukowe, robić badania. Podobnie jak lekarze powinni oni być w stanie prowadzić prace kliniczne, uczyć innych, pisać rozprawy naukowe i tworzyć zespoły terapeutyczno – naukowe.

Antoni: W Polsce w ciągu roku wydaje się od 7-10 mln zł na prezentydla lekarzy: od długopisów, garnuszków po wczasy zagraniczne, aby „zachęcić” do przepisywania specyficznych leków. Czy firmy farmaceutyczne Wielkiej Brytanii też tak agresywnie walczą o zbyt swoich produktów?

Shaun: Już tak nie jest. W szpitalach obowiązuje odpowiedni protokół regulujący kwestię tego: co można przepisać i za ile. Firmy nadal próbują docierać do lekarzy i zachęcać ich, ale jest to coraz mniej popularne. Owo zagadnienie jest obwarowane przepisami, spod których trudno byłoby się wyślizgnąć.

Antoni: W jakich dziedzinach i przy jakich schorzeniach w Royal London Hospital,gdzie pracujesz jest stosowana medycyna niekonwencjonalna?

Shaun: Głównie w klinikach przewlekłego bólu stosujemy hipnoterapięi akupunkturę, prowadzimy badania przydatności Aloe Vera w stanach zapalnych jelit. Mamy alternatywę dla Prozaka – jest nim wyciąg z dziurawca, który daje dobre rezultaty. Stosujemy hipnoterapię w zespole jelita drażliwego.

Wszyscy lekarze rozpoznają już teraz, że duży wpływ na powstawanie choroby może mieć stres. Wiedzą już, że powodów choroby może być wiele na wielu poziomach: fizycznym, chemicznym, emocjonalnym i społecznym. Dojrzewa powoli świadomość, że interwencja może być modyfikowana w zależności od impaktu jaki dany czynnik może mieć na zdrowie. Izolację społeczną i depresję można leczyć poprzez uczęszczanie na warsztaty twórcze czy ogrodnictwo.

Smutne jest, że jakkolwiek lekarze mają świadomość co mogłoby pomóc, to najczęściej nie mają środków. Posiadają za to bloczki z receptami: najszybciej, najtaniej, najłatwiej jest wypisać receptę – jest to standard ogólnie przyjęty.Gdyby lekarze mieli zorganizowany dostęp do komplementarnych metod leczenia, gdyby były one bardziej spopularyzowane w środowisku medycznym, dobrze zaprezentowane, to z pewnością korzystaliby z nich.

Antoni: W mojej praktyce duchowego uzdrawiania mogę stwierdzić, że powodem wielu chorób jest brak harmonii pomiędzy ciałem fizycznym, emocjami, intelektem i duchową stroną życia. Wewnętrzny konflikt jest sytuacją sprzyjającą powstawaniu chorób. Być może lekarze nie zgodziliby się z takim stwierdzeniem.

Shaun: Nie można tak powiedzieć, gdyż większość lekarzy rozumie, że choroba ma też duchowy komponent. Łatwiej jest poradzić sobie z pacjentem, który jest praktykującym Chrześcijaninem, Żydem czy też Muzułmaninem aniżeli z pacjentem, który w nic nie wierzy. Rozwój duchowy, jako sposób na leczenie ludzi z chorób, nie jest jeszcze stosowany w szpitalach. To, czy lekarze rozumieją duchowość i czynniki emocjonalne, zależy od tego skąd się wywodzą. Lekarze w pewnej mierze są przekrojem społeczeństwa: jedni są bardzo duchowi, drudzy są agnostykami, a jeszcze inni w ogóle się takimi zagadnieniami nie przejmują.

Antoni: Czy pacjent, który ma mocną wiarę w Boga, ma większą szansę wyleczenia się?

Shaun: Nie myślę, że to kiedykolwiek było zmierzone. Jeżeli pacjent ma mocną wiarę, to może ona wspierać proces leczenia. Jeżeli pacjent jest odizolowany od społeczeństwa, samotny i nie ma po co żyć, to proces ten z pewnością potrwa dłużej.

Antoni: Czy dla lekarza ma znaczenie to, czy pacjent wspomaga się ziołami, korzysta z usług                              naturoterapeutów?

Shaun: Tak! Ja zawsze pytam i z szacunkiem słucham tego co jeszcze pacjent stosuje, jak się sam wspomaga w leczeniu. Taka rozmowa szalenie otwiera na o wiele szersze zagadnienia, pozwala dotrzeć do pacjenta i lepiej go zrozumieć. Jeśli my lekarze jesteśmy otwarci na te sprawy, to pacjent ma do nas więcej zaufania.

Antoni: Jakkolwiek w wielu szpitalach i przychodniach w Wielkiej Brytanii zatrudnia się terapeutów niekonwencjonalnych. To jeszcze nie na tak wielką skalę. Co trzeba zrobić, aby taka tendencja została rozpowszechniona?

Shaun: Skuteczność jest jedynym miernikiem i tu mam na myśli to, co da się obliczyć. W tej chwili najbardziej potrzebujemy chirurgów, lekarzy chorób wewnętrznych, lekarzy rodzinnych – bo dla nich jest najwięcej pracy – doraźnej i pilnej – która nie może poczekać. Szpitale jeszcze nie patrzą perspektywicznie i profilaktycznie w szerszym spektrum i dlatego najczęściej brakuje środków dla „luksusu”, chociaż na dłuższą metę byłoby to celowe i opłacalne. Terapeuci medycyny komplementarnej muszą mieć solidne statystyki: ilu pacjentów są w stanie wyleczyć, w jakim czasie. To musi być udowodnione naukowo i wtedy drzwi dla takiej formy leczenia byłyby bardziej otwarte. Wielu lekarzy ortodoksyjnych na Harley Street (najbardziej ekskluzywna ulica lekarzy w Londynie) praktykuje też między innymi hipnoterapię i akupunkturę. Posiadamy dwa szpitale homeopatyczne w Wielkiej Brytanii – jeden z nich ma już ponad 100 lat. Lekarze łączą tam medycynę konwencjonalną z homeopatią.

Antoni: W Polsce był przypadek lekarza, który diagnozował radiestezyjnie, jego analizy były bardzo trafne – potwierdzały się z wynikami analiz lekarskich. Stosował on terapię przy pomocy bioenergii, a jednak Izba Lekarska chciała go skreślić z listy lekarzy. Jest wielu lekarzy, którzy są dobrymi bioterapeutami, ale nie chcą się ujawniać w obawie przed konsekwencjami. Jak to wygląda w Wielkiej Brytanii?

Shaun: Tu nie ma problemu, jednak przepisy GMC (General Medical Council) regulujące działalność lekarską mówią, że jakakolwiek alternatywna terapia nie może opóźniać diagnozy poważnych chorób ani możliwości ich leczenia. Taka terapia w żaden sposób nie może być szkodliwa. Jeżeli lekarze przestrzegają procedury medycznej i komplementarne leczenie stosują dodatkowo, aby poprawić efekty leczenia, to problem nie istnieje, gdyż nie kolidują oni z przepisami o obowiązku prawidłowej diagnozy oraz leczenia. Gdyby jednak alternatywne metody diagnostyczne opóźniły proces leczenia, to lekarz mógłby mieć sporo kłopotów.

Antoni: Czy uważasz, że możliwe jest zorganizowanie solidnych badań klinicznych, które zdeterminowałyby raz na zawsze użyteczność medycyny niekonwencjonalnej dla służby zdrowia?

Shaun: Po pierwsze, musiałyby być zorganizowane fundusze na takie badania, opracowane specyficzne procedury odnośnie aplikacji metody oraz sposoby weryfikacji rezultatów np. u pacjentów z bólem przewlekłym byłoby łatwo ocenić intensywność bólu przed i po akupunkturze. Potrzebne byłyby kontrolowane badania kliniczne na dużej liczbie pacjentów. Te badania musiałyby być porównane z rezultatami tradycyjnego leczenia. Nie można zapomnieć też o badaniach placebo, tzn. jedna grupa kontrolna musiałaby się poddać duchowemu uzdrawianiu przeprowadzonemu powiedzmy przeze mnie – chirurga, a druga przez Ciebie – myślę, że rezultaty po Twoim uzdrawianiu byłyby o wiele bardziej zachęcające niż po moim. Żeby medycyna komplementarna weszła do służby zdrowia terapeuci muszą stosować bardziej naukowe i profesjonalne podejście do tematu, muszą udowodnić skuteczność.Pozytywne i ekonomicznie wytłumaczalne rezultaty z pewnością otworzyłyby drogę dla wielu dziedzin do zintegrowania się z medycyną klasyczną.

Antoni: Jak to się stało, że założyłeś katedrę medycyny komplementarnej w Akademii Medycznej w Royal London Hospital ?

Shaun: Spotkanie mojej partnerki Shirley, która praktykuje hipnoterapię, było wydarzeniem decydującym. Shirley uspokajała pacjentów, którzy często bardzo poturbowani lądowali helikopterem na dachu naszego szpitala. Ja na sali operacyjnej starałem się ich poskładać, ocalić ich życie. Częstoze zdziwieniem obserwowałem jak wielki wpływ na samopoczucie i wyzdrowienie miała żmudna praca Shirley. Innym istotnym elementem było to, że nie potrafiłem pomóc wielu pacjentom, stosując tylko konwencjonalne metody. Poza tym musiałem przecież dogonić w rozwoju świadomości moich pacjentów, którzy już korzystali z metod niekonwencjonalnych i mieli rezultaty. Ponieważ wykładałem w Akademii Medycznej, uzmysłowiłem sobie, że ta cała dziedzina medycyny komplementarnej jest totalnie pominięta i zaniedbana w programie nauczania.

Antoni: Czy miałeś duże poparcie i zrozumienie od Twoich kolegów i profesorów?

Shaun: Na początku byli oni bardziej negatywnie nastawieni. Musiałem im tłumaczyć, że ponieważ ta dziedzina tak szybko się rozprzestrzenia, to lepiej byłoby, aby nasi studenci wiedzieli „przed czym mają się bronić”.Teraz już rozmawiamy o pozytywnych aspektach tej dziedziny, jak ją można zintegrować z konwencjonalną medycyną.

Antoni: Muszę przyznać, że na moich pierwszych zajęciach w Akademii Medycznej najbardziej chciałam udowodnić studentom, że uzdrawianie działa, a tu ku mojemu zdziwieniu nie mieli oni z tym żadnego problemu, po prostu chcieli nauczyć się jak najwięcej.

Shaun: Nasi studenci są niezmiernie spragnieni takiej wiedzy, dlatego jestem Ci wdzięczny za to, co im pokazujesz. Jest to nowy temat, modny i niezwykły. Cieszy się on popularnością, studenci czują głęboką motywację.

Shirley Wan jest współinicjatorką i koordynatorem programu medycyny integralnej. To ona miała wizję, aby taki program powstał. Zapytałem Shirley o założenia programu.„Ze względu na pochodzenie jestem mocno zanurzona w medycynie chińskiej” – mówi Shirley Wan – „praktykuję hipnoterapię, dlatego też jestem mocno zdeterminowana aby uhumanizować i uelastycznić medycynę klasyczną. Wspólnie z Shaunem zdaliśmy sobie sprawę, że docieranie do establishmentu, lekarzy, którzy przez lata wypracowali swoją rutynę, mogłoby nawet przynieść niepożądane rezultaty. Zdecydowaliśmy więc docierać do ludzi młodych, do przyszłych lekarzy, którzy dopiero kształtują swoje poglądy. Efekty naszych działań są rewelacyjne. Zapraszamy wykładowców – praktyków, którzy potrafią w optymistyczny sposób zafascynować tematem, więc zapraszamy Ciebie do Duchowego Uzdrawiania. Mamy Hipnoterapię, Koloroterapię, Akupunkturę, Homeopatię, Cranio-sacral terapię, esencje kwiatowe Bacha i Aromaterapię. Dbamy również o to, aby na zajęciach fakultatywnych studenci realizowali własne projekty twórcze, edukacyjne. Wysyłamy ich do teatru, galerii sztuki, zachęcamy ich do pracy z pejzażami, do odwiedzania festiwali Mind, Body, Spirit. Namawiamy ich do czytania gazet z nowościami nie tylko medycznymi.”

Antoni: To bardzo nowoczesne i osobowe podejście. Kiedy moja siostra studiowała medycynę, spędzała po kilkanaście godzin dziennie na przeżuwaniu antycznych książek medycznych, popijając mocną kawą, przygotowując się do egzaminów, które były wręcz jak egzekucje.

Shaun: Chcieliśmy uniknąć takiego modelu, o którym opowiadasz. Jeżeli studenci w takiej ludzkiej formie otwierają się na nowe dziedziny, nowe informacje, techniki, czują się lepiej, czują się kimś więcej aniżeli numerem statystycznym. Opadają im klapy z oczu, widzą więcej, kojarzą więcej, rozumieją więcej.

Nasz program pozwala otworzyć przyszłych lekarzy na różne aspekty i uwarunkowania związane z chorobą: także duchowe, społeczne. Program ten pozwala dostrzec, że tradycyjna medycyna nie zna wszystkich odpowiedzi związanych ze zdrowiem pacjenta.

Antoni: Dobrze pamiętać, że niekonwencjonalna medycyna też nie zna wszystkich odpowiedzi.

Shaun: Chcielibyśmy, aby ta ściana pomiędzy dziedzinami zanikała, abyśmy z życzliwością i bez oceny mogli spojrzeć na korzyści wynikające z obu stron i razem współdziałać dla dobra pacjenta.

Shirley: Akademickie podejście w nauczaniu polega na tym, że studenci uczą się z książek, a później przenoszą tą wiedzę książkową na pacjenta. Taki sposób nie pozwala zobaczyć człowieka z całą gamą współzależności. Z komplementarnego punktu widzenia przyszli lekarze muszą nauczyć się tak patrzeć na człowieka, aby analizować go pod wieloma względami równocześnie – wtedy zobaczą, że pacjent to nie ćwiczenie z książki, ale coś więcej, strona praktyczna w szerszym zakresie. Dążymy do tego, aby leczenie polegało na integrowaniu wielu dziedzin.

Przedstawiłem przykład jednego lekarza, który chociaż na początku nie przekonany, postanowiłzaryzykować, poznać to co oprócz klasycznej medycyny istnieje i zapoczątkował proces. Takich osób i w Wielkiej Brytanii, w USA, i w Polsce jest o wiele więcej. Od nas zależy czy będziemy w stanie zorganizować się tak, aby żyło nam się zdrowiej, aby nasze babcie nie musiały żebrać pod kościołem, by uskładać na zakup niezbędnych zagranicznych lekarstw.Zamiast walczyć ze sobą spróbujmy się porozumieć. W Wielkiej Brytanii istnieje Council for Complementary Medicine, którego główną osobistością jest Prince Charles. Istnieje też Konfederacja Organizacji Uzdrawiających (CHO = Confederation of Healing Organizations), która doprowadziła do ustanowienia bardzo ważnych przepisów. Są to dwie ustawy rządowe:

  • pierwsza z 2 września 1985 roku, mówiąca o tym, że lekarz może przepisać pacjentowi naturalne terapie: wśród nich duchowe uzdrawianie,
  • druga z 3 grudnia 1991 roku, mówi, że jeżeli lekarz uzna za stosowne, może on zatrudnić praktyka medycyny niekonwencjonalnej w swojej przychodni i jego wynagrodzenie pokryć z funduszy Kasy Chorych (NHS).Chcielibyśmy aby było tak również w Polsce. Odnośnie terapii, które mogą być oficjalnie zarejestrowane do praktykowania w służbie zdrowia: ich organizacje muszą do rejestracji przedstawić kodeks etyczny, specyficzny opis terapii, ubezpieczenia od odpowiedzialności cywilnej, muszą stosować się do wymagań przepisów lekarskich: przede wszystkim nikt kto nie jest lekarzem nie ma prawa do diagnozowania. Mam nadzieję, że te obszerne informacje pomogą w nawiązaniu konstruktywnych i profesjonalnych relacji pomiędzy dziedzinami medycyny konwencjonalnej i komplementarnej. Jest wielu lekarzy, którzy są niezmiernie otwarci na współpracę z praktykami terapii naturalnych, wielu z nich było na moich zajęciach duchowego uzdrawiania. Możemy razem stworzyć jedną medycynę integralną, której misją będzie wspomaganie człowieka w zdrowiu i samopoczuciu na każdym poziomie, abyśmy mogli w pełni zrealizować swoje życie.

 

Życzę sprzyjających wiatrów.

Antoni Przechrzta