Jak uzdrowić naszą duszę? Jak czerpać energię „z powietrza” i dzielić się nią ? Jak oczyścić nasze czakry? By odpowiedzieć na te pytania, udaję się na kurs duchowego uzdrawiania.
Antoni Przechrzta jest jedynym w Polsce licencjonowanym nauczycielem NFSH – federacji duchowych uzdrowicieli w Wielkiej Brytanii. Oprócz tego jest także założycielem Instytutu Realizacji Siebie. Na jego kurs duchowego uzdrawiania trafiam dopiero ostatniego dnia. Rano jeszcze przepraszam go, że nie było mnie na rozpoczęciu zajęć, ale on tylko pogodnie mnie zbywa: – Najwyraźniej tak musiało być. Jedna z najbardziej eleganckich dzielnic Londynu, z dziesiątkami skwerów, czyli rzekomo prostokątnymi parkami, okazuje się być dla mnie trójkątem bermudzkim. I wypraszam sobie uwagi, że kobiety po prostu nie umieją czytać map. Po pół godzinie błądzenia wśród pięknych kamienic, tylko cudem docieram do umówionego miejsca. Może to jednak nie cud, a ściągnęła mnie tu po prostu energia miejsca, w którym odbywają się kursy działania energetycznego?
Mój Aniele Stróżu…
Gdy w końcu docieram na miejsce, dowiaduję się, że wcale się nie spóźniłam. Wchodzę do pokoju, w którym około dwanaście osób beztrosko rozmawia. Antoni pojawia się dopiero po chwili, witany serdecznie przez wszystkich. – Antoni, jest zimno! Może rozgrzejesz nas swoją energią? – krzyczy ktoś z boku. Okazuje się jednak, że póki co rozgrzewamy się tylko herbatą i kawą. Pierwsze ćwiczenie tego dnia polegać będzie na napisaniu listu do przyjaciela czy anioła stróża. Możemy w nim napisać cokolwiek chcemy, byle tylko zaczynał się od słów: „Mój drogi przyjacielu…” czy „Mój drogi Aniele Stróżu…”. – Mój drogi Aniele Stróżu, gdzie byłeś, kiedy wychodziłam za mąż? – pyta półgłosem jedna z kobiet, przy wtórze śmiechu reszty uczestników. – Wakacje miał! – odszeptuje ktoś obok. Po chwili jednak na sali zalega cisza, bo wszyscy skupiają się na swoich listach. Po dziesięciu minutach, gdy już skończyliśmy, mamy porozmawiać z osobą obok o tym, o czym napisaliśmy. Druga osoba w tym czasie jest zobligowana do wysłuchania nas – czyli nie słuchania po prostu, ale do podjęcia próby zrozumienia tego, o czym mówimy. Ja trafiłam na swoją imienniczkę, Asię. Opowiada mi, jak jeszcze niedawno czuła się ciągle słaba, nie miała chęci do życia i nienawidziła przebywać sama, bo czuła się pozbawiona życiodajnej energii. – Czerpałam siłę z innych ludzi i kiedy brakło ich wokół mnie, czułam się, jakby ktoś mnie odłączył od kontaktu – opowiada. – Od kiedy zaczęłam chodzić na te kursy, znalazłam ogromne pokłady energii w samej sobie i teraz nie tylko lubię przebywać sama, ale i chcę dawać tę energię innym. Lubię sprawiać, by ludzie czuli się lepiej. Przede wszystkim jednak wiem, że bardzo pomogłam sobie – kończy Asia, uśmiechając się. Okazuje się, że większość osób na sali ma podobne odczucia. – Zapytaj innych, jak ja wyglądałam, kiedy przyszłam tu po raz pierwszy – opowiada z kolei Ela, która w Polsce zostawiła dorosłą córkę. Innych nie pytam, ale widzę, że teraz Ela tryska prawdziwie młodzieńczą energią.
Świątynia Naszego Dobra
Drugim z naszych zadań jest medytacja. Siadamy w dużym kole, zasłaniamy okna, na środku stawiamy zapaloną świeczkę. Antoni puszcza relaksującą muzykę, a my zamykamy oczy. Dostajemy instrukcje, by rozluźniać kolejne partie mięśni. Gdy przechodzimy przez wszystkie, myślami przenosimy się na łąkę, gdzie spotykamy naszego Anioła Stróża. Zabiera on nas do Świątyni Naszego Dobra. – Tam – mówi Antoni – możemy przenieść wszystkie złe rzeczy i dramatyczne wspomnienia z naszego życia. Tam wszystko ma napełniać się dobrą energią. Tam możemy również porozmawiać z ludźmi, którzy nas skrzywdzili. Tam możemy im przebaczyć i zapomnieć. Gdy wychodzimy z medytacji, ponownie dzielimy się z sąsiadami naszymi doświadczeniami. – Widziałaś swojego anioła? Pokazał ci twarz? Powiedział, jak ma na imię? – jestem zarzucana gradem pytań. Owszem, widziałam swojego anioła, wyglądał trochę jak Brad Pitt w „Joe Black”, ale nie wiedziałam, że miałam zapytać go o imię. Nie udało mi się także porozmawiać z nikim z zaświatów, ale spacer po łące na pewno dobrze mi zrobił. Poza tym to była moja pierwsza medytacja, nie można więc za dużo oczekiwać.
Kanalizowanie energii
Kolejne zadanie to krok w kierunku opanowania sztuki uzdrawiania. Teraz będziemy czerpać energię i dzielić się nią. – Skąd wiadomo, że pobrało się energię?– pyta nas Antoni. – Bo ma się ciepłe ręce! Bo czuje się gorąco! – padają odpowiedzi. Teraz przechodzimy do sedna sprawy, czyli praktyki. Wyciągamy ręce ku górze i próbujemy ściągnąć energię, a następnie skazalizować ją przez dłonie. Wyciągam bezsilnie ręce ku górze, ale nie czuję żadnej spływającej na mnie energii, a czubki moich palców nadal pozostają lodowato zimne. Być może Antoni zauważył moje żałosne podrygi, bo przy następnym ćwiczeniu zaprasza mnie na środek. – Spróbujemy teraz pozdrawiać koleżankę. Tym razem będzie to uzdrawianie charyzmatyczne, czyli będę prosił Boga, świętych i Ducha Świętego o uzdrowienie dla ciebie. Możesz na ucho mi powiedzieć, czy masz jakieś szczególne dolegliwości, których chciałabyś się pozbyć – zwraca się do mnie Antoni. Niepewnie rozglądam się dookoła, gdzie dwanaście par oczu jest we mnie wpatrzonych. Nie bardzo wiem, jak mam mu powiedzieć coś na ucho, ale to nic. Zaczyna się uzdrawianie. Antoni kieruje dłonie nad moją głowę, a następnie nad każdą kolejną część ciała. Trwa to jakieś pięć minut. Trudno powiedzieć, bym poczuła się uzdrowiona po tym ćwiczeniu, jednak – o dziwo! – moje dłonie po raz pierwszy tego dnia są gorące. Czyżbym, mimo wszystko, została naergetyzowana?
Ból gardła a wyrażanie siebie
Kolejne ćwiczenia mają na celu oczyszczenie naszych czakr, których w naszym ciele jest siedem. Dowiaduję się przy tej okazji, że mam problem z czakrą, która odpowiada za wyrażanie siebie – stąd od dłuższego już czasu nie mogę się pozbyć bólu gardła, na wysokości którego owa czakra się właśnie znajduje. Jak tylko znajdę sposób, by móc swobodnie wyrażać siebie, ból powinien minąć. – A teraz czas na niedźwiedzi uścisk! – oznajmia na sam koniec Antoni. Uczestnicy żegnają się uściskiem, który pewnie jest ostatnią okazją do wymiany pozytywnej energii. – Proszę, napisz dobrze o tych zajęciach – mówi z przekonaniem w czasie naszego pożegnalnego uścisku Ela. – Dlatego, że to ludziom naprawdę pomaga.